Recenzja filmu

Prywatna sprawa (1992)
Joan Micklin Silver
Sissy Spacek
Aidan Quinn

Trudny temat

"Prywatna sprawa" jest porządnym, bezpretensjonalnym i poruszającym utworem telewizyjnym. W tym przypadku określenie TV powinno mieć wydźwięk ze wszech miar pozytywny. Oszczędna budżetowo
"Prywatna sprawa" jest porządnym, bezpretensjonalnym i poruszającym utworem telewizyjnym. W tym przypadku określenie TV powinno mieć wydźwięk ze wszech miar pozytywny. Oszczędna budżetowo produkcja, z ważkim, prowokującym debaty społeczne motywem przewodnim może pełnić tak zwaną misję, ostatnio bardzo nagłaśnianą w mediach. Stanowi ona przyczynek do rzeczowej analizy trudnego tematu aborcji, unikając sądów kierowanych uprzedzeniami, pomimo iż sama historia może stanowić podporę dla głosu publicznego, domagającego się legalizacji tegoż procederu. Bohaterka programów dla dzieci, Sherry Finkbine (Sissy Spacek), otrzymuje tragiczną wiadomość o upośledzeniu rozwijającego się w jej ciele płodu, którego defekty uniemożliwiłyby urodzonemu dziecku normalne funkcjonowanie w społeczeństwie. Kształtują się w takiej sytuacji dwie opcje: urodzenie dziecka, którego choroba dożywotnio obarczyłaby barki jego rodziców, lub na półlegalna, spotykająca się z ostracyzmem konserwatywnego społeczeństwa amerykańskiego lat 60-tych, aborcja. Dramat jednostki społecznej, w rozumieniu zarówno samej kobiety, jak i jej całej rodziny, automatycznie sugeruje nacechowany skrajnymi afektami film. Reżyserka jednak powstrzymuje narzucające się gwałtowne emocje, budując spokojnie portret znajdującej się na zakręcie życiowym rodziny. Szczególnie przekonująco wypadają świetne role dziecięce oraz sceny uświadamiające młodym Finkbine'om trudne okoliczności dotykające ich rodzinę. Przejawiają się one przede wszystkim w dręczeniu jej przez maniakalnych dziennikarzy, koczujących nieprzerwanie przed rodzinną posesją. Można uznać w tym miejscu, jakoby bezstronność prezentacji kontekstu zabiegów aborcyjnych została zaprzepaszczona. Wychodzi na jaw ewidentny kontrast – osób z głębi duszy dobrych, złym zrządzeniem losu zmuszanych do aborcji oraz "nawiedzonych" konserwatystów, zamkniętych na jakiekolwiek argumenty, usprawiedliwiające niezwykle trudną decyzję takiego zabiegu. Wydaje się, że sprawa postawiona jest jasno – zwolennicy aborcji to ci dobrzy, a jej przeciwnicy – ci źli. Na szczęście jednak film ten nie przemawia do nas takim mentorskim tonem. Co najwyżej tym złym stało się prawo amerykańskie, uniemożliwiające rozwiązać dramatyczną sytuację, wynikającą z winy systemu (szkodliwe leki dopuszczone do użytku) nie zaś samych osób, których ta tragedia dotyczy. Konsylium lekarskie również prezentuje wyważone opinie za i przeciw aborcji, będące głosem dwóch logicznie równoważnych stron. Szala jednej z nich przechylana jest tylko dzięki bagażowi utartych uprzedzeń dotykających kwestii zabiegu, rynsztokowo nazywanego skrobanką. Film ten nie próbuje odpowiedzieć na bardzo nieprecyzyjne pytanie, czy dopuszczać do usuwania ciąży, czy też nie. Stara się roztrząsać nieco konkretniejsze zagadnienie. Co należy czynić, gdy następstwem ciąży będą narodziny osoby upośledzonej, stanowiącej dożywotni balast, symboliczny krzyż, dla jej rodziców. Czy pomagać im w jego niesieniu, czy zdjąć z ich ramion póki to jest możliwe…
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones