Jestem świeżo po seansie i muszę przyznać, że mam silnie mieszane odczucia... Nie potrafię przyswoić połączenia życiowego pragmatyzmu z hipokryzją, kłamstwem i kuriozalną niedorzecznością. Problemy bohaterów wydają się absurdalne, ponieważ mogą być rozwiązanie w prosty sposób, a urastają do niemożliwej do pokonania przeszkody. Koniec końców odczuwalny jest efekt klatki, stworzony przez obłędne podążanie za urojeniami. Z pozoru normalna amerykańska rodzina okazuje się domem wariatów - obrazem pełnym sprzeczności. Jeśli taki był zamysł twórcy tej sztuki to chapeau bas, ale gdzieś umknął mi morał.