Montażystą filmu jest Affonso Gonçalves (serial "Detektyw", "Tylko kochankowie przeżyją", "Bestie z południowych krain", "Do szpiku kości"). Na początku lipca tego roku producent Filip Jan Rymsza oznajmił, iż Gonçalves rozpocznie pracę w przeciągu tygodnia lub dwóch. Wskazówkami dla niego są scenariusze, szczegółowe notatki reżysera na temat montażu oraz 40-minutowa wersja robocza, jaką zmontował Welles przed śmiercią. Cały materiał, nakręcony w latach 1970-1976, zamyka się w 1083 rolkach negatywu i zostanie cyfrowo zeskanowany w standardzie 4K. W postprodukcji biorą udział Peter Bogdanovich i Frank Marshall, zaangażowani w produkcję w latach 70., odpowiednio jako aktor i producent.
Zła wiadomość. Negatywy nadal leżą zamknięte w podparyskim magazynie. Powodem takiego stanu rzeczy jest Oja Kodar, ostatnia partnerka Orsona Wellesa. W październiku 2014 roku oznajmiła, iż przekazuje swoje prawa do filmu odziedziczone po Orsonie, producentom (Marshall, Rymsza, Jens Koethner Kaul) za odpowiednią sumę. Teraz, Kodar zbywa temat milczeniem i uniemożliwia dopięcie umowy. Niestety poza spekulacjami, nie pojawiło się oficjalne wytłumaczenie tej sytuacji. W swej książce "Orson Welles's Last Movie", Josh Karp przytacza wypowiedzi licznych osób zaangażowanych w projekt na przestrzeni 15 lat. Wszyscy opowiadają wariacje tej samej historii, w której to właśnie Oja Kodar niweczy próby ukończenia filmu.
Ta Kodar to doprawdy pechowa postać. Ostatnio czytałem, że żona Welles'a zginęła w wypadku jadąc właśnie na spotkanie z Kodar, by dogadać się w sprawie spadku po Orsonie... Co do filmu, to może być naprawdę ciekawa produkcja. Oczywiście materiał musi zmontować ktoś z niezwykłym wyczuciem. Oby tylko wszystko nie rozbiło się o kwestie prawne.
Frank Marshall potwierdził, iż Netflix jest zainteresowany produkcją w ramach kontraktu na 2 filmy - ukończenie "The Other Side of the Wind" oraz nakręcenie pełnometrażowego dokumentu. Umowa z Kodar musiała zostać przepisana, aby uwzględnić partnerstwo z Netflixem.
Nowy rok, nowa nadzieja (?). Wczoraj Peter Bogdanovich oznajmił, jakoby montaż filmu mógł ruszyć w marcu.
Rymsza, Marshall i Netflix prowadzą negocjacje z Sashą Welles, siostrzenicą i przedstawicielką Oji Kodar, już od ponad roku. Najwyraźniej rozmowy nadal trwają, gdyż żaden z wymienionych nie chce komentować sprawy.
Pozostaje tylko trzymać kciuki.
Udało się! Negatyw jest już w Los Angeles, wszystkie umowy domknięte. Teraz tylko digitalizacja materiału, montaż i premiera na Netflix.
Dokument towarzyszący filmowi Wellesa nakręci Morgan Neville, zdobywca Oscara za "O krok od sławy".
Jak powiedział Rymsza, materiału jest o wiele więcej, niż się komukolwiek wydawało, a negatyw jest w idealnym stanie.
:)
Zmiany w ekipie:
Montaż - Bob Murawski (Oscar za "The Hurt Locker")
Dźwięk - Scott Millan (Oscary za "Ultimatum Bourne'a", "Ray", "Gladiator", "Apollo 13")
Premiera!
16 stycznia odbył się pokaz dla wąskiego grona rodziny i przyjaciół. Z kolei Netflix chciałby zdążyć z filmem na festiwal w Cannes. Wcześniej mówiło się o premierze jesienią tego roku. Tak czy inaczej, nic już Wellesa nie zatrzyma.
W tymże gronie znaleźli się m.in. Paul Thomas Anderson, Quentin Tarantino i Rian Johnson.
Cannes odpada. Komisja festiwalu chciała pokazać film poza konkursem - aby się do niego zakwalifikować, musiałby być wyświetlany we francuskich kinach przez określony czas. Jednak Netflix postanowił całkowicie wycofać swoje filmy z festiwalu.
W najbliższych dniach przekonamy się, czy film będzie miał premierę na festiwalu w Wenecji. Oby.
Jest Wenecja!
Zarówno film Wellesa, jak i towarzyszący mu dokument "They'll Love Me When I'm Dead" będą miały premierę na tymże festiwalu.
Netflix udostępni filmy 2 listopada.
W Wenecji 31 sierpnia.
Nie jeden, a dwa dokumenty będą towarzyszyć filmowi Wellesa. Drugi to "A Final Cut for Orson: 40 Years in the Making".
Najciekawsze, że jak filmy wyszły, są dostępne, to póki co jeszcze nic nie skomentował ich.
To od siebie dodam, że montaż tej "Drugiej stron" wyszedł badziewnie, mega chaos na ekranie, film tragedia. No i ogólnie za bardzo się Wellesa wynosi na piedestał.
To prawda - za mało efektów specjalnych, strzelaniny, wybuchów i krwi, nie śmieszne i nie rozrywkowe . No i w ogóle jest trochę tych przereklamowanych postaci w historii kina. Trzeba dorzucić Felliniego, Bergmana, Antonioniego i jeszcze paru. Żenada - jakie oni mają dłużyzny w tych swoich gniotach!!! Ale w literaturze jest nie lepiej - tyle niepotrzebnych lektur do czytania, kto by teraz miał na to czas, kiedy tyle się dzieje na portalach społecznościach?
Mmm, nie ma to jak argumentum ad absurdum. Komuś się nie spodobały pretensjonalne wypociny Wellesa to na pewno musi być kompletnym kulturowym ignorantem, bo przecież Welles wielkim poetą był i można oceniać wyłącznie będąc na kolanach
Po pierwsze - odnoszę się do ostatniego zdania w komentarzu mówiącego o tym, że Wellesa niesłusznie wynosi się na piedestał. Nie jest tak, że wszyscy krytycy się mylą - jeśli ma się trochę wiedzy i wyczucia, to się jednak dostrzega jego geniusz. Po drugie - autor uważał, że niszczono mu filmy dokonując cięć, na które nie wyrażał zgody i chyba tylko w "Obywatelu Kane" mógł uchronić się przed nożyczkami producentów-oprawców. Wydaje mi się, że symbolem tych doświadczeń mogą być rozcięte i rozsypane korale Oi Kodar - w doskonałym dziele nie ma miejsca na poprawki i po usunięciu fragmentu całość rozsypie się jak ów sznur paciorków. Po trzecie - trudno powiedzieć, jak wygładzałby akurat ten film, gdyby go montował Welles. Materiału zdjęciowego było do wyboru wyjątkowo dużo.