Film stary (1939 rok!), choć aż tak tego nie widać, niemniej jednak aktorstwo już nie te (bardzo teatralne, jak to w tamtych czasach), niemniej jednak film ten daję okazję do popisu dla Bette Davis! Najlepsza odtwóczyni postaci Elżbiety (zaraz po Judi Dench w "Zakochanym Szekspirze") jaką dane mi było widzieć na ekranie.
Sama historia naiwna i neizbyt odkrywcza, lecz oglada się dość przyjemnie.
Czy ja wiem, czy naiwna? W sumie wspiera się na faktach historycznych, dostosowując je co prawda do melodramatycznego schematu, ale jednocześnie umiejętnie wydobywając z niego maksimum możliwości. Konflikt uczuć (miłość, oddanie Ojczyźnie, ambicja), który prowadzi do dramatycznego finału, napisany jest sprawnie i przekonująco. Dialogi - świetne, a niektóre sceny (jak np. ta, w której Essex klepie po tyłku Elżbietę i wywraca ją na schody) rozkoszne. :P Całość wzrusza i wciąga, choć wiadomo, jakiego końca trzeba się spodziewać. Davis fenomenalna (rzeczywiście chyba najlepsza obok Dench odtwórczyni roli Elżbiety, Blanchett - choć też świetna - ciut w tyle, dalej Quentin Crisp, a Helen Mirren na szarym końcu). Jeden z lepszych melodramatów w starym, hollywoodzkim stylu, jakie do tej pory widziałem.