Sam film może nie jest dziełem wybitnym lecz jego treść jest tym co się tutaj liczy najbardziej. Umierający na raka John Wayne gra umierającego na raka Books'a - legendę
dzikiego zachodu. JW nawet nie musiał grać, po prostu był. Rewelacyjną rzeczą są sceny z
poprzednich filmów Johna, polecam obejrzeć te filmy przed projekcją Rewolwerowca. Jest
tez James Stewart tak samo stary,tak jak my żegna się z Waynem.
Smutny, sentymentalny film, nawet nie do końca western.
Wszystko to prawda . Johny Wayne żegna się tym filmem ze swoimi fanami. Grał bardzo przekonywująco jakby wiedział że taki sam los go spotka co J.B.Booksa. A może już wtedy wiedział że jest chory ? Kto wie.
Film jest jednym wielkim hołdem dla aktora.
Film smutny. Rewolwerowiec wie ze umiera, musi znosic uszczypliwosci szeryfa, nagabywanie reportera i namolnosc przedsiebiorcy pogrzebowego. Ale odchodzi na swoich warunkach.
Akcja jest powolna, ale mi to nie przeszkadzalo.
Nie chodzilo przeciez o pokazanie efektownych pojedynkow, tylko o pozegnanie legendy.