rola Artura kompletnie mi się nie podobała...sztywny,zero mimiki,jakby zbroja była dla niego ciasną puszką,z której nie potrafił wybrnąć...największy więc minus filmu to tytółowy bahater:-)
A moim zdaniem w "Królu Arturze" po prostu dostosował się do ogólnego poziomu filmu :-)
A tak na serio - jeden z bardziej charyzmatycznych (czy to słowo jeszcze coś dla kogoś znaczy? ;-)) aktorów. Nawet w roli drugoplanowej przykuwa uwagę. Zgadzam się - w "closer" "ukradł" film. Oby tylko Holyłud go nie przemielił, nie dopasował do swoich ciasnych ramek, a potem nie wypluł ;-)