A co to ma do rzeczy? Aktorki nie mają być ładne, mają być dobre. Gdyby kino miało być sztuką a nie maszynką do zarabiania pieniędzy, to proporcja między brzydkimi aktorami a ładnymi powinna być taka, jak między brzydkimi ludźmi a ładnymi w świecie rzeczywistym. A że producenci są ograniczeni, to jest zupełnie inaczej.

Szczerze, nie przyszłoby mi do głowy, że ktoś może uważac Morton za brzydką. Dla mnie jest OK. Sympatyczna, urocza, słodka. Typ dziewczyny z sąsiedztwa, nie wampa, licealnej blond ku*ewki czy zimnego patyczaka. Zdjęcie na FW beznadziejne, fakt.

I rzygać mi się już chce od komentarzy na temat urody przy stronie każdej aktorki. Aktorka to człowiek, który ma zagrac rolę jak najlepiej potrafi, nie zaś ktoś kto ma ładnie wyglądać na ekranie i dostarczać pustemu widzowi wrażeń estetycznych (ekhm). Od ładnego wyglądania to są modelki i aktorki porno.

Szczególnie kuriozalne są takie komentarze odnośnie aktorek, które grają w nieco ambitniejszych filmach. Bo o ile wiadomo, że Jessicę Albę (bez obrazy dla fanów) zatrudnia się tylko po to, żeby "zdobiła" swoim powabnym ciałkiem jakieś filmidło, o tyle aktorki takie jak Morton mają w filmach do spełnienia zupełnie inne zadanie, i to ono powinno być oceniane.

(tak tak, wiem, piszę tak bo jestem potworem, mam kompleksy i się łudzę itd itp blabla oszczędźcie sobie)